Użytkownik: Hasło:
Październik 2008


W paździenikowym wydaniu Gazety Misońsko-Puszczykowskiej zamieszczony został cykl artykułów opisujących festyn "Odlotowe pożegnanie lata", którego współorganizatorem było SMLW "Krzesiny".


Lato odleciało


Bez okazji, bez żadnego święta, po prostu na zakończenie lata Stowarzyszenie Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska, 31 Baza Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach oraz Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych wspólnie z Mosińskim Ośrodkiem Kultury 13 września zorganizowały mieszkańcom gminy "Odlotowe pożegnanie lata". Lotniczo - wojskowy festyn przyciągnął wielu gości, nie tylko z naszego terenu.

- Zaproponowaliśmy Bazie w Krzesinach udział i pomoc w organizacji festynu, ponieważ nigdy dotąd nie było u nas takiej imprezy. Propozycja naszego stowarzyszenia została dobrze przyjęta - bardzo dziękujemy dowódcy Rościsławowi Stepaniukowi - mówi prezes Stowarzyszenia Nowoczesna Rzeczpospolita Mosińska, Jolanta Szymczak. - Festyn rozpoczął się musztrą paradną w wykonaniu Orkiestry Reprezentacyjnej Sił Powietrznych. Nad miastem przelatywały, zataczając kółka, ultra lekkie samoloty, które lądowały na prywatnym, lokalnym lotnisku. Można było m.in. obejrzeć wystawy sprzętu wojskowego i lotniczego, porozmawiać z pilotami samolotów wielozadaniowych F-16, zobaczyć pokazy grup rekonstrukcyjnych.
W sali reprezentacyjnej MOK zainteresowani oglądali filmy o samolotach bojowych i siłach powietrznych, rozmawiali z pilotem samolotu F-16. Padało wiele pytań, które świadczyły o tym, że nasza młodzież bardzo interesuje się lotnictwem.



Jest pokój, cieszymy się z tego i oby jak najdłużej.
- Ważne jest to, że możemy pokazać młodzieży wojsko, bo te wartości zatracają się powoli w codziennym życiu. Dzieci naprawdę nie wiedzą, po co jesteśmy, po co funkcjonujemy i dlaczego latamy na takich a nie innych samolotach, mówi oficer prasowy 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach kpt. Waldemar Krzyżanowski.



- Zanikło u nas przekazywanie wartości patriotycznych, tego, co przydaje się w określonych sytuacjach. Jest pokój, cieszymy się z tego i oby jak najdłużej. Ale, kiedy coś się wydarzy - my jesteśmy tą siłą, która będzie odpierać ewentualny atak. Dlatego musimy latać, czy to się komuś podoba, czy nie, właśnie po to, żeby było bezpiecznie. Mam nadzieję, że takich inicjatyw będzie więcej, młodzież nie ma skąd czerpać wiedzy na te tematy. Jest to nowość, do tej pory nie jeździliśmy na festyny, nie prezentowaliśmy sprzętu, wojsko było dość hermetycznie zamkniętą instytucją.
Jeszcze niedawno nie można było nawet zbliżyć się z aparatem fotograficznym do bazy wojskowej. Parę lat temu Minister Obrony Narodowej zniósł ten zakaz i normalną rzeczą jest teraz, że do bazy się wchodzi, że przyjeżdżają dzieciaki, wycieczki, że jest wiele spotkań, ale jeszcze w bazie, poza którą nie wychodzimy.



Obowiązek cywila
Prawdziwymi fascynatami lotnictwa wojskowego, którzy także współorganizowali festyn okazali się członkowie Stowarzyszenia Miłośników Lotnictwa Wojskowego Krzesiny.
- Poznaliśmy się (można tak powiedzieć) pod płotem bazy lotniczej w Krzesinach, przy różnych okazjach: manewrach NATO, przylotu F-16. W ten sposób powstała grupa ludzi, którzy postanowili powołać do życia stowarzyszenie, mówi prezes organizacji, Piotr Łysakowski. - Stawiamy sobie dwa cele: pierwszy jest natury czysto hobbystycznej - większość z nas oddaje się pasjom lotniczym i około lotniczym, np. fotografii, modelarstwu; są osoby, które prowadzą nasłuch radiowy korespondencji lotniczych - krótkofalowcy, ludzie, którzy interesują się historią lotnictwa. Drugi element - cel - naszego działania jest zasadniczy - hobbystyczny mu tylko służy. Celem tym jest tworzenie, budowanie dobrego wizerunku sił powietrznych. Wszyscy mamy patriotyczne nastawienie i uważamy, że wspieranie polskiego wojska, a szczególnie sił powietrznych jest jednym z obywatelskich obowiązków cywilów. Na straży naszego bezpieczeństwa stoi armia, co możemy jej dać skoro nie służymy w armii?



Pod płotem w czasie lotów popołudniowych i wieczornych stoją wręcz tłumy.
- Trzeba także położyć nacisk na aspekt, który jest kompletnie niedoceniany przez niektóre opiniotwórcze środowiska. Baza w Krzesinach jest atrakcją dla osób interesujących się lotnictwem do tego stopnia, że pod jej płot przyjeżdżają ludzie z Holandii, z Wielkiej Brytanii. Przyjeżdżają, bo to jest miejsce wyjątkowe i ten samolot, którym dysponujemy jest wyjątkowy, a oni chcą go tylko zobaczyć i sfotografować. Media eksponują i pokazują tylko manifestacje i protesty mieszkańców związane z hałasem i usytuowaniem lotniska, natomiast nikt z kamerą nie pofatyguje się w wieczór, kiedy w Krzesinach odbywają się nocne loty i gdzie okazuje się, że na ulicy Ożarowskiej nie można zaparkować samochodu, bo obie strony są zastawione pojazdami tych, którzy przyjechali popatrzeć na samoloty. Zainteresowanie tymi samolotami generuje o wiele większe zbiorowiska ludzi niż protesty niezadowolonych. (red.)



Co trzeba zrobić, żeby zostać pilotem


Podczas festynu lotniczo - wojskowego w Mosinie padło wiele pytań dotyczących zawodu pilota, m.in. to - zawarte w tytule. O informacje poprosiliśmy oficera prasowego 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Krzesinach, kapitana Waldemara Krzyżanowskiego.

- Kiedyś nauka była konkretnie ukierunkowana: mówiło się: idę do lotnictwa, do marynarki, do wojsk zmechanizowanych.
- To się zmieniło, teraz trzeba ukończyć studia cywilne, tzn. studia II stopnia z tytułem magistra. Jeśli np. ktoś skończył jakiś techniczny kierunek i ma praktykę w aeroklubie lotniczym (co jest mile widziane), może iść na kurs, a po roku szkolenia podstawowego może już latać w lotnictwie transportowym, czyli śmigłowcami i samolotami transportowymi.
Natomiast lotnictwo odrzutowe wciąż pozostaje w systemie szkolnictwa dęblińskiego. Jeżeli kandydat na pilota wybierze służbę wojskową, może po szkole średniej zdać egzaminy do Lotniczej Szkoły w Dęblinie i tam ukończyć studia, wychodząc i z tytułami i praktyką. Jeżeli chodzi o pilota wojskowego - jest to jedyna droga, która prowadzi do samolotu odrzutowego.

- jeśli ktoś chce dużo zarobić jako pilot?
- Pozostają tylko linie cywilne, gdzie piloci zarabiają dużo więcej. Na dzień dzisiejszy pilot F-16 w stopniu kapitana może zarobić od 5 do 7 tys. zł. Wojsko to nie jest miejsce, gdzie się zarabia wielkie pieniądze. Jest to służba.

- Trzeba zatem przypomnieć po co jest wojsko, do czego służy.
- Funkcjonujemy w pewnym układzie, w pakcie. Podczas konfliktu możemy liczyć na pomoc, ale są także sytuacje, kiedy my też musimy coś w zamian dać. Dlatego mamy samoloty F-16, żołnierzy w Iraku, w Afganistanie, ale gdyby coś u nas się działo możemy liczyć na pomoc. To jest właśnie wojsko, to jest ta służba i to trzeba brać pod uwagę, a nie bierze się - większość ludzi już nie pamięta roku 1945 i atmosfery strachu przed konfliktami.

Rozmawiała Elżbieta Bylczyńska



Z pilotem kapitanem Piotrem Próchniakiem w dzień pożegnania lata w Mosinie rozmawia Klara Krzewińska

PILOT F-16


Ojciec opowiadał mi o obiektach latających różne historie. Kupował modele samolotów i pomagał sklejać. Od zawsze wiedziałem, kim chcę być.

- Co jest powodem, że chce się zostać pilotem. Jak to było w Pana przypadku?
- Mój ojciec, chociaż z wykształcenia rolnik, jest wielkim miłośnikiem lotnictwa. Zawsze z ogromnym podziwem i zachwytem patrzył na latające nad polami samoloty. Swoimi spostrzeżeniami i odczuciami dzielił się ze mną, opowiadał różne historie, kupował modele samolotów i pomagał mi je sklejać. Od zawsze wiedziałem, kim chcę być, jaka będzie moja profesja. Skończyłem Liceum Lotnicze, następnie szkołę w Dęblinie, gdzie zaliczyłem pierwsze latanie na szybowcach i skoki spadochronowe. Samoloty i inne obiekty latające wzbudzają podziw i ciekawość wielu nie tylko młodych ludzi, mój ojciec jest tego przykładem.




- Jaki okres młodego życia oddał Pan polskiej armii?
- Wliczając szkołę - około dwadzieścia lat.

- Biorąc pod uwagę czas, to dużo, jednak w stosunku do Pana osiągnięć, jest to krótki okres. Nie każdy pilot może latać na F-16.
- Gdyby standardy szkolenia były takie jak w USA nie byłoby wielkiego problemu, aby przesiąść się z jednego do drugiego samolotu. Wymagania i zmiany, jakie zachodzą w polskiej armii wywołały pewne trudności. Wdrażane są nowe techniki i nowe samoloty, a to niesie za sobą zmiany w szkoleniach.

- Jaką ilością F-16 Polska winna dysponować?
- Sądzę, że sto byłoby w stanie zabezpieczyć Polskę.

- Jest Pan jednym z 49 wyszkolonych pilotów w USA do lotów na F-16. Jak to się stało, że to właśnie Pana wysłano?
- Była to moja decyzja, chciałem się rozwijać, lubię też nowe wyzwania. W USA szkolenie trwało 23 miesiące z tym, że pół roku trwało szkolenie w zakresie języka angielskiego. Następnym etapem były szkolenia na T-38, później tzw. małe bojowe i dopiero loty na F-16. Odmienność szkolenia i komfort latania trudno porównać do tych na samolotach radzieckich. Pomimo ukończenia szkolenia w USA jestem w ciągłym treningu.

- Na czym polega szkolenie już doświadczonych pilotów?
- Nowa maszyna wymaga zapoznania się z nią, z jej przyrządami, możliwością manewrowania i następnie zdolnością bojową.




- Czy lotnictwo wojskowe porusza się na ograniczonych wysokościach?
- Taka jest konieczność. Strefy gdzie nie trzeba przestrzegać wysokości występują wówczas, jeśli są zarezerwowane określone godziny lotów dla wojska.

- Jak członkowie rodziny zapatrują się na ryzyko, jaki niesie zawód pilota?
- Poprzednio pracowałem w Świdwinie, dopiero od miesiąca razem z rodziną mieszkam w Plewiskach. Ryzyko w życiu ponosi każdy. Żona nie ma nic przeciwko temu.

- Syn z pewnością jest dumny i podziwia tatę?
/Uśmiech/ - Zabrałem syna do szybowca, podobało mu się.

- Wiem, że pilotom życzy się tyle samo lądowań, co startów i tego życzę wszystkim pilotom, dziękując Panu za rozmowę.
- Dziękuję



Klasa wojskowa


Do udziału w festynie zaproszono średzką grupę Air Softową prowadzoną przez Marka Idaszka, nauczyciela Zespołu Szkół Rolniczych w Środzie Wlkp. Marek Idaszek jest inicjatorem powstania w szkole klasy wojskowej, o której kpt. Krzyżanowski mówi:
- Taka klasa wojskowa czy lotnicza ma dużo większy dostęp do wojska, jesteśmy wręcz zainteresowani pokazywaniem młodzieży sprzętu w bazie, prowadzeniem zajęć, wśród uczniów może znaleźć się ten, który kiedyś "wyląduje" w Krzesinach. Poza tym jest to dobra okazja, żeby przekazywać czy wpajać młodzieży wartości patriotyczne.
Zanim klasa wojskowa powstała, niewielu wierzyło, że znajdą się do niej chętni. Rzeczywistość przerosła oczekiwania.



- Zgłaszają się do nas uczniowie, którzy planują swoje dorosłe życie związać z wojskiem i służbami mundurowymi. Baza w Krzesinach jest otwarta na współpracę i bardzo nam się to podoba, wyjaśnia Marek Idaszek.
W Mosinie do stanowiska średzkiej młodzieży prezentującej repliki różnej broni podchodzili młodzi mosinianie, którzy twierdzili, że zamierzają w przyszłości wstąpić do służb mundurowych. (red.)



Półtora pilota na jeden samolot


W Bazie w Krzesinach na 48 samolotów przypada 72 pilotów.
Kiedy w listopadzie 2006 roku przyleciały do Polski samoloty F-16 zrobiło się głośno i w powietrzu i w mediach. Przez kilka pierwszych miesięcy kpt. Waldemar Krzyżanowski codziennie odbierał telefon od osób, którym przeszkadzał hałas odrzutowców. A prawda jest taka:
- Że nie ma miejsca, w którym loty odrzutowców nikomu by nie przeszkadzały, wyjaśnia kpt. Krzyżanowski. - My nie latamy nad miastem, czy punktem, nie trenujemy nad Poznaniem czy Luboniem. A że jest głośno na podejściu i na starcie - to są odrzutowce. Realizujemy plan szkolenia, który powstaje na początku roku, i który jest intensywny, bo w odpowiednim czasie musimy osiągnąć gotowość bojową i wyszkolić się praktycznie w każdych warunkach. Wylatujemy o godz. 9, lecimy do stref, które znajdują się w całej Polsce. (do każdej z nich lot trwa 10 minut, czy to w góry, czy nad morze). Jedną godzinę trenujemy w strefie.

Zdjęcia: Marcin "FALCON300" Czajko